Plebiscyt „Przeglądu Sportowego”, choć ma przebogatą tradycję, ma na swoim koncie też wiele nieoczekiwanych i kontrowersyjnych rozstrzygnięć. Tak było w 2008 roku, gdy Robert Kubica pokonał mistrzów olimpijskich z Pekinu czy w 2015 roku, kiedy to Robert Lewandowski wyprzedził rekordzistkę świata Anitę Włodarczyk.
Triumf Bartosza Kurka nad Kamilem Stochem z całą pewnością nie będzie mieścił się w tych samych kategoriach. Obaj panowie na tę wygraną bowiem zasłużyli. I tego absolutnie kwestionować nie można. Wydaje się jednak, że to do Kamila Stocha powinna powędrować plebiscytowa wygrana.
Skoczek z Zębu w minionym roku dokonywał rzeczy wielkich. Po raz drugi z rzędu wygrał Turniej Czterech Skoczni. Triumfował przy tym we wszystkich konkursach tej imprezy, czego dokonał dopiero jako drugi skoczek w historii. To był jednak początek zwycięskiego marszu Stocha. Polak następnie wywalczył srebrny (indywidualnie) i brązowy (drużynowy) medal mistrzostw świata w lotach. Prawdziwy popis dał jednak kilka tygodni później, gdy w Pjongczangu zdobył swój trzeci złoty medal olimpijski. Później Stoch dołożył jeszcze historyczny brąz w drużynie. Na deser trzykrotny mistrz olimpijski po raz drugi sięgnął po Kryształową Kulę. Przypieczętował tym samym wielki sezon w swojej karierze.
Za Bartoszem Kurkiem wspaniały rok. Był liderem naszej drużyny, która sięgnęła po drugie z rzędu mistrzostwo świata. Został MVP turnieju, a także otrzymał tytuł Siatkarza Europy. Stał się też prawdziwym bohaterem, bo wielu już go skreślało, a on podniósł się i zwyciężył. I to w jakim stylu.
Tych sukcesów nikt Bartoszowi nie odbiera. Ale moim zdaniem Kamil Stoch bardziej zasłużył na wygraną. Bo choć siatkówkę i skoki narciarskie trudno ze sobą zestawić, to po prostu trzykrotny mistrz olimpijski osiągnął więcej. Wygrał bowiem niemal wszystko co mógł wygrać.
Bartosz Kurek jest wielki. Między innymi dlatego że się nie poddał i wrócił. Ale Kamil Stoch jest jeszcze większy. Między innymi dlatego że w życiu najtrudniej jest coś powtarzać.