Przemysław Paszowski: Jestem bardzo podekscytowany. Czy to normalne uczucie u ludzi, którzy dowiadują się czym się pani zajmuje? Daria Dudkiewicz-Goławska: Kilkanaście lat temu w interakcji z towarzystwem balonowym odczuwałam podobnie, więc jest mi ta emocja w tym konkretnym kontekście bardzo bliska. Ale czy każdy tak ma? Nie wiem. Faktem niezaprzeczalnym jest natomiast to, że informacja o tym, czym się zajmuję generuje zazwyczaj lawinę pytań. Jednak nie zawsze odzianych w tonację „wow”.
Jaka była najdziwniejsza reakcja kogoś kto usłyszał o tym, że lata pani balonem?
Nie przypominam sobie jakiś wyjątkowo dziwnych reakcji. Niemniej jednak często jestem zmuszona powtórzyć kilkukrotnie, że jestem pilotem balonów na ogrzane powietrze. Nie wiedzieć czemu nie do każdego ten komunikat dociera za pierwszym razem (śmiech).
Jak to się w ogóle stało, że zaczęła pani latać balonem?
Pewnego dnia na pytanie zaczynające się od słów „pomożesz” odpowiedziałam „tak”. Efektem mojej aprobaty była pomoc przy organizacji zawodów balonowych w Lesznie. Sprowadzała się to wówczas do funkcji obserwatora, czyli członka personelu mistrzostw. Do moich zadań należało bezstronne i obiektywne rejestrowanie szczegółów pozycji, odległości, czasów i tym podobnych osiąganych przez zawodników w trakcie lotu. Taki odpowiednik sędziego liniowego na boisku. Dzisiaj wiem, że to była jedna z moich najlepszych życiowych decyzji. Wówczas był to dla mnie klimat totalnie science fiction… Jednak zawsze lubiłam wyzwania i z chęcią otwierałam się na wszystko, co nowe. Można by powiedzieć, że znalazłam się w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze i w ten sposób pierwszy klocek domino się przewrócił…
A co było potem?
Później trafiłam do ekip pomiarowych. Następnie udzielałam się w kilku ekipach naziemnych pilotów balonowych, aż w jednej szczęśliwie utknęłam na lat kilka. Był to zespół Zbyszka Jagodzika, mojego późniejszego instruktora i przyjaciela. To on po raz pierwszy pokazał mi balonową perspektywę i skutecznie zaraził mnie swoja pasją. Po ośmiu latach balonowej współpracy i niewątpliwie efektywnej edukacji sama w końcu zostałam pilotem i zaczęłam pisać swój własny lotniczy scenariusz…
Musi jednak pani przyzna, że to dość nietypowe zainteresowanie.
Przyznaję, że w stosunku do ogółu populacji… piloci balonowi to okazy stosunkowo rzadkie (śmiech).
Gdy pani zaczynała przygodę z balonem to przypuszczała, że ta pasja tak ewoluuje?
Nie przypuszczałam…
Ile lat musiała trenować Daria Dudkiewicz-Goławska aby wejść na szczyt?
Sześć lat.
Tegoroczny tytuł mistrzyni świata jest pani największym osiągnięciem?
Zdecydowanie tak!
Jak w ogóle wyglądają takie mistrzostwa?
Do imprez pierwszej rangi FAI kwalifikują się piloci, którzy w sezonie poprzedzającym dane mistrzostwa wypracowali najwyższe lokaty w rankingu zawodniczym danego kraju. W związku z tym sama możliwość wzięcia udziału w tego typu imprezach jest swego rodzaju wyróżnieniem. Balonowe Mistrzostwa Świata trwają zazwyczaj około tygodnia, zakładają bowiem wykonanie około dziewięciu – jedenastu – lotów zawodniczych. Oczywiście o realizacji poszczególnych lotów decydują warunki meteorologiczne będące w przypadku balonów na ogrzane powietrze dosyć ograniczone. Jednym z podstawowych kryteriów jest prędkość wiatru przy ziemi, która nie powinna przekraczać 5 m/s. Jest jeszcze wiele innych wytycznych, które muszą być spełnione, ale te kwestie analizują obsługa meteorologiczna, oficer do spraw bezpieczeństwa oraz dyrekcja sportowa danej imprezy. To oni następnie podejmują odpowiednie decyzje.
W jakiej formule odbywają się zawody. Loty są jakoś oceniane czy to jest bardziej wyścig?
Zawody rozgrywane są zgodnie z regulaminem FAI, który zawiera wszelkie reguły i zasady współzawodnictwa sportowego w dziedzinie balonów na ogrzane powietrze, a ich formuła jest dla pilotów prawdziwym sprawdzianem umiejętności w wielu różnych konkurencjach. Podstawą sportowej rywalizacji jest latanie precyzyjne, co oznacza, że trzeba dolecieć jak najbliżej pewnych punktów. Czasami są to punkty wyznaczone na ziemi, czasami punkty zawieszone w przestrzeni, a czasem jakieś strefy wirtualne – figury przestrzenne – w których należy przebyć na przykład najdłuższą trasę. Wszystkie punkty widzimy na komputerze i na GPS-ach. Trudność polega na tym, że balony na ogrzane powietrze nie posiadają kierownicy czy drążka sterowego.
Jak się więc nimi steruje?
Kierunek lotu oraz prędkość pozioma są zawsze uzależnione od masy powietrza w której się aktualnie znajdują. Sterujemy balonem tylko poprzez zmianę wysokości lotu. Dlatego przed startem dostajemy komunikaty meteorologiczne, mapy wiatrów na wysokościach i musimy sobie zaplanować lot w taki sposób, żeby wykorzystać optymalnie odpowiednie warstwy powietrza. Wiatr na różnych wysokościach ma odmienne kierunki i prędkości. Czasem to kilkanaście, a niekiedy kilkadziesiąt stopni różnicy. Po prostu chodzi o to, żeby pod wpływem zmian wysokości (niekiedy bardzo szybkich) znaleźć się w tej odpowiedniej warstwie powietrza. A następnie z tym wiatrem przesunąć we właściwym kierunku, dolecieć jak najbliżej do takiego wyznaczonego przez sędziów celu. Gdy cele są wyłożone na ziemi to trzeba zrzucić z kosza taki marker – wstążkę z obciążnikiem i z naszym numerem startowym.
Jak ustala się kolejność miejsc?
Końcowa klasyfikacja zawodników powstaje na podstawie danych zapisanych przez rejestratory loty, czyli loggery. Urządzenia te towarzyszą nam w trakcie lotu, a później trafiają w ręce komisji sportowej. Ona sczytuje z nich dokładną trasę przelotu, wszystkie wysokości, prędkości i odległości do wyznaczonych celów.
Mnie loty balonem kojarzą się z jakąś formą rozrywki. Wiem, że można na przykład wykupić lot balonem nad Warszawą. Nie myślałem nigdy o balonach w kontekście rywalizacji sportowej.
Balony posiadają dwuwymiarowy charakter. Z jednej strony możemy uprawiać loty turystyczne, rekreacyjne, romantyczne i w ten cudowny sposób poddać się formie relaksacji, jednocześnie eksplorując otaczający nas świat. Z drugiej natomiast można się nimi nieco „pościgać”.
Jak wyglądają treningi?
Najlepszą formą treningu jest zawsze latanie na balonowych zawodach sportowych. Możliwości jest bardzo wiele, zarówno w Polsce, jak i poza granicami naszego kraju. Gwarancją rozwoju i dalszych sukcesów jest praktyka, a o jej intensywności niestety decydują finanse…
Czy aby latać balonem potrzeba dużo siły fizycznej, zręczności? Jakie cechy powinien mieć pilot balonu?
Musimy sobie zdać sprawę z tego, że latamy statkiem powietrznym wysokości ośmiopiętrowego bloku mieszkalnego. I aby podołać nie wystarczą tylko mięśnie. Trzeba mieć przede wszystkim olbrzymią wyobraźnie, dużą odwagę i posiadać sporo wiedzy. Widziałam nie jednego silnego i zwinnego faceta, który na wysokości tysiąca metrów nad ziemią w moim wiklinowym koszyku robił się blady, małomówny i jakby mniej zwinny. W kontekście balonowych historii tężyzna fizyczna na pewno przydaje się na ziemi, bo nikt nie jest w stanie sam postawić balonu…
A czy latanie balonem jest niebezpieczne?
Baloniarstwo jest jedną z najbezpieczniejszych dyscyplin lotniczych. Oczywiście zawsze trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że latając sprzeciwiamy się nieco swojej przyziemnej naturze i jak coś pójdzie nie tak… to grawitacja zadziała na pewno! Niemniej jednak statystyki dotyczące wypadków lotniczych dla tego typu statków powietrznych są wyjątkowo łaskawe i oby tak zostało.
I nie ma potrzeby zrzucania piasku podczas lotu? (śmiech)
W balonach na ogrzane powietrze takiej potrzeby nie ma. Worki z piaskiem stanowią balast dla balonów gazowych, a to jednak nieco inny typ aerostatu.
Czy latanie balonem jest drogą „zabawą”?
Niestety, baloniarstwo do tanich dyscyplin nie należy. Zakup nowego sportowego balonu to koszt, który oscyluje w granicach stu pięćdziesięciu – dwustu pięćdziesięciu tysięcy złotych. Do tego potrzebna jest również specjalna przyczepa do transportu oraz terenowe auto z hakiem, które poradzi sobie w trudnych warunkach terenowych. Sprzęt pokładowy, czyli radia lotnicze, wariometr, GPS… Do tego pakiet ubezpieczeń lotniczych. Oczywiście nie mogę pominąć tutaj kwestii wydatku poniesionego przy każdej podniebnej wyprawie, czyli gazu propanu! To i tak tylko preludium. W kontekście sportowym, czyli uczestnictwa w zawodach balonowych, dochodzą dodatkowe koszty związane z opłatami wpisowego, dojazdów, noclegów, wyżywienia i tak dalej dla całej załogi balonowej, czyli zazwyczaj czteroosobowego zespołu.
Gdybym ja chciał teraz zostać pilotem balona to co musiałbym zrobić?
Proponowałabym w pierwszej kolejności odbyć lot zapoznawczy balonem. Jeśli złapie pan przysłowiowego „bakcyla”, to droga wygląda następująco. Trzeba ukończyć teoretyczne szkolenie do licencji pilota balonu wolnego, przejść badania lotnicze, następnie zdać teoretyczne egzaminy państwowe w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego. Później przejść praktyczne szkolenie z instruktorem, które w wymiarze podstawowym obejmuje szesnaście godzin w powietrzu, przeżyć swój pierwszy samodzielny lot i na koniec zdać państwowy egzamin praktyczny. Na tym etapie można samodzielnie latać balonem po swoim własnym niebie. Aby zdobyć licencję sportową, która umożliwia nam uczestnictwo w pucharowych zawodach balonowych trzeba mieć na koncie pięćdziesiąt godzin nalotu dowódczego i posiadać minimum rok licencję pilota balonu wolnego.
Ogołociliśmy to baloniarstwo z piękna, ale proszę mnie jednak utrzymać w przekonaniu, że loty balonem są jednak romantyczne.
Sportowe loty balonem na ogrzane powietrze trudno osadzić, moim zdaniem, w kryteriach romantyzmu. Jednak loty pozbawione rywalizacji zawodniczej takimi w rzeczy samej są! Na całe szczęście zarówno piękno jak i romantyzm to pojęcia względne i dla każdego znaczą, co innego.
Ale pani sama kiedyś powiedziała, że mąż spadł jej z nieba (śmiech).
Spadł… a właściwie wylądował obok mnie w innym balonie. I tak już zostało… Połączyła nas wspólna pasja i miłość nie tylko do lotnictwa.
A co najbardziej urzeka panią w lataniu?
Widok ptaków latających pode mną! A także poczucie wolności, adrenalina, przestrzeń, wschody i zachody słońca oraz wiele innych drobiazgów, które budują tę całą magiczną aurę niebios.
Czy świat widziany z góry wygląda piękniej? Może jakoś banalniej?
Świat wygląda jak makieta albo plansza do gry… Gdy patrzysz na te minidomki, miniautka, miniosiedla i miniludzi to nawet problemy i zmartwienia, które na ziemi wydawały się być wielkie, w powietrzu zaczynają się minimalizować.
Dziennikarz radiowy i telewizyjny. W latach 2013-2016 redaktor naczelny portalu Juventum.pl Autor powieści "Pragnę, Kocham, Nienawidzę". Sport to dla niego nie tylko wyniki i zwycięstwa, ale wartości, które za sobą niesie.