Na mecz Polska – Brazylia czekali wszyscy. Na parkiet w Hiroszimie wyszli lider i wicelider Pucharu Świata. Z perspektywy końcowego triumfu w tych rozgrywkach było to więc spotkanie kluczowe. W lepszej sytuacji byli Brazylijczycy. Zdawał sobie z tego sprawę nawet Vital Heynen, twierdząc, że to Brazylia zdobędzie Puchar Świata. Wiadomo było, że Canarinhos zachowają prowadzenie nawet w przypadku porażki 0:3. Jednak ewentualny triumf Polaków dawał jeszcze im szansę na pucharowe zwycięstwo. Porażka oznaczała niemal pewną wygraną Brazylijczyków.
Polscy kibice liczyli, że na boisku pojawi się trójka – Wilfredo Leon, Michał Kubiak i Bartosz Kurek. Vital Heynen do gry desygnował dwóch pierwszych, ponieważ Bartosz Kurek odleciał już do Włoch. Dodatkowym smaczkiem było natomiast starcie byłych reprezentantów Kuby – Leona i Leala.
Początek spotkania był piorunujący w wykonaniu Polaków. Nasi zawodnicy grali fantastycznie i na dzień dobry uzyskali kilka oczek przewagi. Na pierwszą przerwę techniczną biało-czerwoni schodzili z prowadzeniem 8:5. Po wznowieniu dwa punkty zdobył Wilfredo Leon, w tym jeden jako as serwisowy. Przy stanie 12:8 Brazylijczycy poprosili o pierwszy czas. To dobrze podziałało na Canarinhos, którzy doprowadzili do wyrównania. Od tego momentu spotkanie stało się bardzo zacięte, choć zauważalna była przewaga Polaków. Przełożyło się to na wynik po drugiej przerwie technicznej, gdy zyskali cztery punkty przewagi. Przy stanie 19:15 doszło do kolejnej przerwy na życzenie Brazylijczyków. W końcówce rywale popełnili kilka błędów, tymczasem biało-czerwoni radzili sobie doskonale i to oni wygrali 25:19.
Drugi set miał niezwykle zacięty przebieg. Do pierwszej przerwy technicznej nieznaczną przewagę mieli jednak biało-czerwoni, którzy nieznacznie prowadzili. Po wznowieniu ten stan się utrzymywał, ale Canarinhos coraz mocniej się rozkręcali. Po dwóch błędach Michała Kubiaka, Brazylijczycy wyszli na prowadzenie 16:15. To odwróciło losy seta, bo od tego momentu znacznie lepiej byli dysponowani nasi rywale. Mistrzowie świata zaczęli się coraz częściej mylić, ale mimo to zdołali jeszcze wyrównać do stanu po 20. Polscy zawodnicy walczyli ambitnie i mieli nawet remis po 23, ale w ważnym momencie nie wykorzystali swoich szans. Ostatecznie przegrali 23:25.
Kolejna partia była bardziej jednostronna. Brazylijczycy szybko odskoczyli na kilka punktów, a potem systematycznie powiększali przewagę. Na pierwszej przerwie technicznej Polacy przegrywali 4:8, ale już na drugiej 10:16. Canarinhos grali pewniej, ale co ważniejsze skutecznie. Nasi zawodnicy nie mieli natomiast pomysłu na zatrzymanie rywali. Skuteczne ataki Muzaja i Szalpuka zniwelowały stratę do trzech punktów. Na więcej biało-czerwonych już nie było stać. Ulegli Brazylijczykom 19:25.
Dla odmiany czwartą odsłonę lepiej zaczęli Polacy, a Canarinhos szybko poprosili o czas. Udanie atakował i serwował Wilfredo Leon, a biało-czerwoni prowadzili 8:2. W kolejnych minutach nasza gra przyspieszała, ale w pewnym momencie Brazylijczycy zdobyli kilka punktów z rzędu. Mimo to przewaga była po naszej stronie. Na drugiej przerwie technicznej mistrzowie świata mieli aż osiem oczek przewagi nad rywalami. Polakom wychodziło niemal wszystko, natomiast Brazylijczycy nie potrafili sobie z nimi poradzić. Dzięki temu nasi reprezentanci wygrali 25:15 i doprowadzili do piątego seta.
Niestety w tie-breaku Brazylijczycy odzyskali parę i szybko odskoczyli. Polacy wzięli się w garść i zbliżyli się nawet na dwa punkty, ale rywale nie pozwolili sobie wyrwać zwycięstwa. Triumfowali 15:11.