Reprezentacja Polski w szwedzkim Helsingborgu składała się z zawodników Sopot Curling Club Wa ku’ta. To właśnie curlerzy tego klubu zdobyli bowiem w tym roku mistrzostwo Polski, a także zwyciężyli w październikowym turnieju kwalifikacyjnym. Biało-czerwoni startowali w składzie Bartosz Łobaza, Krzysztof Domin, Konrad Stych, Borys Jasiecki (skip), a także Kasper Knebloch (rezerwowy).
Polscy curlerzy znakomicie spisali się w fazie grupowej, którą przebrnęli bez porażki. W pokonanym polu nasi zawodnicy pokonali kolejno Białorusinów, Francuzów, Austriaków, Izraelczyków, Łotyszy, Turków i Litwinów. Bilansem siedmiu wygranych do tej pory nie mogła się pochwalić żadna polska ekipa curlingowa startująca na mistrzostwach Europy.
Dzięki świetnej postawie w grupie, nasi curlerzy ominęli fazę play-out i od razu zapewnili sobie rozstawienie w półfinale. W meczu, który decydował nie tylko o miejscu w finale, ale także o kwestii awansu do elity, biało-czerwoni trafili na Finów. Niestety Suomi okazali się już zbyt trudnym przeciwnikiem dla Polaków, którzy przegrali 2:11. W spotkaniu o brąz polscy curlerzy ponownie pokonali Turków. Tym razem stosunkiem 10:5. To nie dało awansu do elity, ale zapewniło za to udział w kwalifikacjach do mistrzostw świata.
„Wracamy z turnieju z mieszanymi odczuciami. Z jednej strony występ był udany pod względem prezentowanego poziomu gry – graliśmy bardzo dobrze, dzięki czemu dość gładko wygraliśmy 8 z 9 rozegranych spotkań. Z drugiej strony nie udało się zrealizować celu w postaci awansu do grupy A, ze względu na przegrany półfinał. Ciężko się z tym pogodzić, ale taki jest sport. Staramy się to przyjąć na spokojnie i wracamy do regularnych treningów. Kluczowe jest to, że z sezonu na sezon prezentujemy coraz wyższy poziom sportowy” – powiedział skip biało-czerwonych Borys Jasiecki.