Znajdź nas

Długie rozmowy

Wielki mistrz, o którym Polska nie słyszała. Artur Pióro: Gdy pływam zapominam o problemach

Artur Pióro już dawno wszedł na wyżyny w pływaniu. Na swoim koncie ma niezliczoną ilość sukcesów, w tym kilka medali Igrzysk czy kilkanaście krążków mistrzostw świata. Mimo zdobywania tak wielkich laurów w Polsce pozostaje postacią wręcz anonimową. Jedną z przyczyn takiego stanu jest fakt, że Pióro jest sportowcem niesłyszącym, a ci w naszym kraju mają pod górkę. Jednak Artur – choć przyznaje, że bywa mu z tego powodu przykro – nie załamuje się, bo pływanie to dla niego wszystko.

Artur Pióro
Artur Pióro w wodzie /fot. fanpage Artura Pióro/

Przemysław Paszowski: Pamiętasz ten moment, gdy po raz pierwszy wszedłeś do wody?                           Artur Pióro: Byłem bardzo ruchliwym i energicznym dzieckiem. Często z rodzicami chodziliśmy na basen. Bardzo lubiłem zabawy w wodzie. W ogóle nie bałem się wody. Odważnie wybierałem się na głęboką wodę. Tata, który mnie pilnował już wtedy uczył mnie oddychania pod wodą oraz otwierania oczu pod taflą wody. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że będę pływakiem, ale rodzice wiedzieli, że uwielbiam wodę.

Jak to się w ogóle stało, że zacząłeś pływać?

Gdy miałem siedem lat na basen zabierał mnie też systematycznie mój dziadek Zibi. On jednak nie mógł sobie swobodnie pływać, bo musiał mnie pilnować . W rezultacie wpadł na pomysł, aby rodzice zapisali mnie na naukę pływania. Pierwsze rozmowy z instruktorami nie dały efektu, ponieważ bali się uczyć dziecko niesłyszące. Tata zwrócił się wtedy do młodego instruktora, który był jednocześnie czynnym zawodnikiem w sporcie ratowniczym. To właśnie Grzegorz Hofman zobaczył co robię w wodzie i bez namysłu zgodził się uczyć mnie pływać.

Wiem, że gdy byłeś młodszy nie oszczędzałeś się. Mimo dużego natłoku obowiązków pływałeś codziennie rano w Katowicach.

To prawda. Właściwie to nie miałem czasu wolnego. Wstawałem około piątej rano, a na basenie byłem już godzinę później. Trenowałem dwie godziny i jechałem do szkoły, a potem znowu wracałem na trening. Do tego dwa razy w tygodniu chodziłem jeszcze do logopedy uczyć się mówić. W domu krótki odpoczynek, prace domowe, nauka i spanie. W soboty miałem tylko trening ranny i jak nie było zawodów to sobota popołudniu i niedziela były czasem na odpoczynek.

Pływanie w tamtym okresie było dla ciebie taką formą oderwania się od rzeczywistości?

Będąc już w klubie miałem dużo kolegów i koleżanek, którzy nawet uczyli się ode mnie języka migowego. Bardzo lubiłem po ciężkim treningu zostać jeszcze w wodzie z kolegami, aby się bawić. Zawsze prosiliśmy o to trenera, a on kręcąc głową pytał czy nie mamy jeszcze wody. Ostatecznie się zgadzał i nurkując łowiliśmy krążki hokejowe z dna basenu, graliśmy w piłkę wodną. To było super. Do dziś wspominam te zabawy!

Czułeś się lepiej w wodzie niż otoczeniu pełnym dźwięków? To był swoisty azyl?

Gdy pływam skupiam się na treningu, odrywam się od codzienności i zapominam o problemach. Czuję się dobrze w otoczeniu słyszących, jak i niesłyszących. Nie przeszkadza mi świat dźwięków.

Artur Pióro

Artur Pióro ze złotem mistrzostw świata /fot. fanpage Artura Pióro/

Jak odnajdywałeś się w tej wspomnianej rzeczywistości, będąc małym chłopcem. Nie ma co ukrywać, że małe dzieci potrafią boleśnie wyszydzać czyjąś inność.

Gdy miałem siedem lat trafiłem do sekcji pływackiej. Początki miałem bardzo trudne ze względu na utrudniony kontakt z rówieśnikami. W końcu ja nie mówiłem i nie słyszałem, a byłem w klubie z zawodnikami słyszącymi. Na treningach pływałem na szarym końcu. Chłopaki robili mi różne kawały.

To znaczy?

Na przykład podczas kąpieli puszczali mi zimna wodę. Jak coś się stało w szatni to zawsze ja byłem ja winny, bo nie mogłem się wytłumaczyć. Byłem na boku. Trochę się ze mnie wyśmiewano. Na treningach, na torze obok pływała czasami moja mama, aby mnie podbudować psychicznie. Tata na trybunach rozmawiał z rodzicami, jak mają tłumaczyć swoim dzieciom o mojej niepełnosprawności. I tak powoli stałem się ich super kolegą, a w pływaniu robiłem coraz większe postępy. Już po roku treningów pływałem pierwszy i ja dyktowałem tempo.

Jak porozumiewałaś się z trenerem?

Bardzo dużo zawdzięczam mojemu pierwszemu instruktorowi Grzegorzowi Hofmanowi. To on nauczył mnie pływania. A przecież on nie znał języka migowego. Pamiętam, że aby się ze mną kontaktować kupił sobie książkę. Dzięki niej nauczył się niektórych gestów i znaków migowego języka. Wchodził ze mnie do basenu i wszystko mi pokazywał, a ja z uwagą wykonywałem wszystkie ćwiczenia. Już po dziesięciu lekcjach pływałem trzema stylami. Trochę trudno mi szło pływanie stylem motylkowym, ale to właśnie tym stylem w przyszłości zdobywałem wiele medali. Pamiętam ten dzień, kiedy podszedł do moich rodziców i powiedział te słowa: „chłopak czuje wodę, ja go widzę w naszym klubie”.

Kiedy zrozumiałeś, że chcesz zajmować się wyczynowo pływaniem?

Na Śląsku rozgrywana jest Liga Śląska, w której biorą udział wszystkie kluby pływackie regionu. Podzielona jest na kategorie wiekowe. Są to zawody drużynowe rozgrywane przez cały rok. Zdobywa się punkty i w ten sposób wyłaniana jest najlepsza drużyna. Bardzo nas wciągnęła ta rywalizacja. To była olbrzymia motywacja do treningów. Nie mogłem doczekać się następnych startów. Razem z nami jeździła duża grupa naszych kibiców. No i wtedy zrozumiałem, że praktycznie jestem sportowcem wyczynowym.

Twój pierwszy duży sukces, z którego jesteś dumny?

Mistrzostwa świata w pływaniu na Tajwanie, gdzie jako najmłodszy zawodnik zdobyłem brązowy medal na 1500m stylem dowolnym. To był rok 2007. Miałem wtedy szesnaście lat.

Potem tych sukcesów była już niezliczona ilość. Jesteś multimedalistą wielu imprez. Ile medali ma na swoim koncie Artur Pióro?

Oj! Mam około czterystu medali i myślę tylko o tych ważniejszych. Wielokrotnie stawałem na podium Igrzysk, mistrzostw świata i Europy. Mam medale Są to zdobyte w zawodach dla niesłyszących, jak i ze słyszącymi. Mam na przykład sporą kolekcję medali mistrzostw Polski słyszących, wywalczone w barwach AWF Katowice. Jestem również wielokrotnym mistrzem Śląska.

Który z nich jest dla ciebie najcenniejszy?

Najcenniejsze medale dla mnie to dwa złota z Igrzysk Olimpijskich Głuchych, rozegranych przed sześcioma laty w Sofii.

Wygrywasz seryjnie. Zastanawiam się zatem, w jaki sposób mobilizujesz się jeszcze do kolejnych zawodów?

Wiadomym jest, że sportowca zawsze motywują zwycięstwa, puchary czy nagrody. Jednak mam też na myśli młodych zawodników w naszej kadrze. Jestem dla nich wzorem, takim kapitanem drużyny. Na zgrupowaniach przekazuję moją wiedzę i doświadczenie. Na imprezach mistrzowskich staram się ich motywować. Gdy zdobywają medale bardzo się z tego cieszę. Oni motywują mnie, a ja ich. Teraz mamy dużo sukcesów, a jeszcze niedawno tylko ja zdobywałem medale.

Nie masz czasem takich myśli rano, żeby odpuścić sobie trening? „Jestem przecież najlepszy” – możesz powiedzieć.

Pływam już prawie dwadzieścia jeden lat. Czuję zmęczenie, bóle mięśni, dużej się regeneruję, muszę trzymać odpowiednią dietę. Obecnie staramy się z moim trenerem Markiem Jabczykiem tak ustalić program przygotować, abym był maksymalnie przygotowany do najważniejszych mistrzostw. Resztę startów traktuję treningi przygotowawcze.

Wspomnieliśmy już o tym, jak wiele sukcesów odniosłeś. Dla Polski jesteś jednak postacią anonimową. Dlaczego?

Sport niesłyszących jest słabo rozreklamowany w mediach. Jeżeli chodzi o moja osobę to posługuję się raczej językiem migowym, a przez to nie jestem osobą tak medialną. Muszę się jednak pochwalić, że nakręcono ze mną wiele materiałów telewizyjnych. Można było je oglądać między innymi w TVP3 Katowice, TVN-ie czy Polsacie. Pamiętam, że TVN wspomógł mnie nawet finansowo, abym mógł wystartować w mistrzostwach świata na Tajwanie. Mój tata bardzo się stara, aby moje sukcesy były zauważalne w mediach, ale to nie od niego zależy. Proszę sobie wyobrazić, że o moim sukcesie na Tajwanie więcej pisała tamtejsza prasa niż polska. Nie wiem, może brakuje nam rzecznika prasowego.

Artur Pióro

Artur Pióro zdobył ogromną ilość medali /fot. fanpage Artura Pióro/

Fakt, że media przemilczają wasze sukcesy jest dla ciebie przykre?

Mnie jak i innym sportowcom niesłyszącym jest bardzo przykro. Czujemy się niezauważalni w mediach, a przecież bardzo ciężko trenujemy i rozsławiamy nasz kraj na świecie. Startując na mistrzostwach świata w San Antonio sprawiłem olbrzymia niespodziankę dla tamtejszej Polonii. Mogli oni usłyszeć i to dwukrotnie „Mazurka Dąbrowskiego”. Byli bardzo szczęśliwi, a przyjeżdżając do kraju nikt o naszym sukcesie nawet nie wspomniał. Mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni.

Jako osoba niesłysząca Artur Pióro czuje się jakoś dyskryminowany?

Tak, są takie sytuacje. Na przykład Śląski Urząd Marszałkowski w Katowicach ze statusu o nagrodach wykreślił sportowców niesłyszących. Są tylko paraolimpijczycy. Ale ogólnie jako sportowiec niesłyszący nie odczuwam dyskryminacji w naszym kraju. Jestem nominowany w różnych plebiscytach czy konkursach. Byłem niedawno zaproszony do ministerstwa sportu. Bywam też na śniadaniach mistrzów u prezydenta Sosnowca. To moje rodzinne miasto, któremu wiele zawdzięczam.

Kiedyś twoja mama powiedziała, że stawiałeś pływanie ponad wszystko. Dalej tak jest?

Pływanie to moje życie. Jednak mam już dwadzieścia osiem lat i muszę już myśleć o założeniu rodziny. Mam narzeczoną i jeżeli nic nam nie stanie na drodze to będę szczęśliwym mężem w 2021 roku. Jeśli zdrowie dopiszę to wystartuję w moich czwartych już Igrzyskach, które odbędą się w Brazylii również w 2021 roku. Wiem, że będę bardzo dobrze przygotowany. Już nad tym pracuję z moim trenerem.

Co cię tak na co dzień inspiruje, napędza? Narzeczona? Rodzice?

30 października zmarł mój dziadek od którego zaczęła się moja kariera pływaka. Był moim najwierniejszym kibicem i przyjacielem. Był praktycznie na wszystkich moich mistrzostwach i będę starał się zdobyć dla niego medal na Igrzyskach. To jest mój cel numer jeden. Bardzo mnie wspierają rodzice oraz moja narzeczona Ola.

Czytając wywiady z tobą czy przeglądając twoje social media, mam wrażenie, że jesteś szczęśliwym człowiekiem, że odnalazłeś swoje miejsce w świecie. Mam rację?

Tak jestem szczęśliwym człowiekiem. Pokazuję, że mimo niepełnosprawności można osiągać sukcesy. Sport dał mi siłę, odwagę, samodzielność, umiejętność pokonywania trudności i dążenia do celu. Mam wspaniałych rodziców na których mogę zawsze liczyć i kochająca dziewczynę. Bardzo lubię sporty motorowe, turystykę samochodowa off road. Kocham podróże. Przez długą karierę sportową poznałem wiele wspaniałych ludzi z całego świata, utrzymuje kontakty z gwiazdami pływackimi niesłyszących. Po zakończeniu kariery chciałbym uczyć pływać dzieci niesłyszące.


Artur Pióro. Niesłyszący pływak. Na swoim koncie ma siedem medali Igrzysk Olimpijskich Niesłyszących, w tym dwa złote medale wywalczone w 2013 roku w Sofii. Artur Pióro sięgnął także po blisko piętnaście medali mistrzostw świata. Na ostatnim światowym czempionacie w brazylijskim Sao Paulo zdobył cztery krążki, w tym złoty na 800 metrów stylem dowolnym. Multimedalista mistrzostw Europy. 

Dziennikarz radiowy i telewizyjny. W latach 2013-2016 redaktor naczelny portalu Juventum.pl Autor powieści "Pragnę, Kocham, Nienawidzę". Sport to dla niego nie tylko wyniki i zwycięstwa, ale wartości, które za sobą niesie.

Więcej w Długie rozmowy