Przemysław Paszowski: Najpierw pierwsze złoto na mistrzostwach Europy, teraz pierwszy medal na mistrzostwach świata. Ten rok chyba nie mógł się dla ciebie lepiej ułożyć. Arkadiusz Michalski: Zdecydowanie tak. Zdrowie dopisywało, trenowałem jak należy, to i medale przyszły.
Zmiana kategorii była znaczącym problemem czy to tylko formalność?
Cieszy mnie zmiana kategorii, choć aby dobrze się przystosować do nowej wagi, potrzeba czasu. Jak na razie moja naturalna waga to około 107 kg.
Gdy rozmawialiśmy po mistrzostwach Europy mówiłeś, że stać cię na więcej. Teraz też masz poczucie, że mogłeś dać z siebie więcej?
Zarówno na mistrzostwach Europy jak i na mistrzostwach świata przygotowany byłem na dźwiganie większych ciężarów. Na mistrzostwach świata niestety nie wyszło mi rwanie. Czułem się bardzo dobrze, lepiej niż kiedykolwiek. Jednak zaliczyłem tylko pierwsze podejście na 175, choć czułem się na 182-183 kg. Natomiast w podrzucie również mógłbym zaliczyć więcej niż 228 kg, ale tyle potrzebowałem do zdobycia medalu.
Rwanie na pewno mocno kłuje w oczy.
Jeśli ktoś kto ma małe proporcje pomiędzy rwaniem, a podrzutem i zajmuje piętnaste miejsce po rwaniu to raczej nie myśli o zdobywaniu medali. Ja to zrobiłem.
Po pierwszej części byłeś piętnasty ze sporą stratą. Pomyślałeś sobie wtedy „ale to popsułem” czy to cię jakoś zmotywowało?
Byłem wściekły. Na szczęście dość szybko udało mi się opanować nerwy i skupiłem się na podrzucie. Należy jednak pamiętać, że 5 kg więcej dawało już siódme miejsce, a 183 kg, na którego zaliczenie liczyłem, już czwarte miejsce. Więc pozycja może odległa, ale różnica nie jest już tak znacząca.
Z takiej dalekiej pozycji łatwiej jest atakować, bo jest się wolnym od presji?
Presja, stres to uczucia, które są czymś normalnych w sporcie i nieważne czy zajmuje się piętnaste miejsce po rwaniu czy pierwsze. Wszystko zależy od człowieka jak to wykorzysta.
Przed podrzutem wiedziałeś, że możesz powalczyć o medal?
Wiedziałem. Zdawałem sobie jednak sprawę, że muszę podrzucić szesnaście kilogramów więcej od Rosjanina i później sześć kilogramów więcej od Irakijczyka.
Co się myśli, gdy trzyma się na barkach 228 kg i wie się, że od tego zależą losy medalu?
Byłem mocno skupiony, ale też podrzuciłem to trochę asekuracyjnie. Można byłoby lżej, bo wcale nie wyglądało, to na lekkie, ale czułem bardzo dobrze sztangę. Po zarzucie zrobiło się trochę ciemno przed oczami i nic nie słyszałem.
Ulżyło ci po tej próbie?
Wiedziałem, że to podejście daje mi medal. Po zejściu z pomostu byłem bardzo szczęśliwy, ale mimo to, nie docierało do mnie, że dokonałem tego. Patrzyłem na tablicę z wynikami jeszcze kilka razy zanim się upewniłem, że mam brązowy medal.
Jak smakuje ten brązowy medal?
Pierwsze podium mistrzostw świata daje dużą satysfakcję i kopa do dalszego działania. Sukcesy napędzają mnie. Chcę więcej!
Gdyby prześledzić twoją karierę, to okazałoby się, że z roku na rok notujesz systematyczny postęp. Co zrobić aby tę nie zejść z tej drogi sukcesu?
Wyniki takie jak teraz osiągałem już wcześniej, ale nie na mistrzostwach świata. Teraz dodatkowo robię to z zapasem i poczuciem, że mogę więcej.
Masz już jakiś pomysł na to, co zrobić aby za rok być najlepszym?
W grudniu rozpoczynam przygotowania do mistrzostw Europy. Wiem co mogę poprawić na przestrzeni kilku miesięcy i liczę na to, że da to efekt w postaci kolejnych medali w przyszłym roku. Wiele czynników wpływa na wynik końcowy i mam świadomość, że nie ma gwarancji sukcesu niezależnie jaką pracę się wykona, ale wierzę w to, że jeszcze wiele przede mną.
Arkadiusz Michalski. Sztangista. Brązowy medalista mistrzostw świata z 2018 roku. W tym samym roku wywalczył złoty medal mistrzostw Europy. Poza tym ma na swoim koncie jeszcze trzy medale z europejskiego czempionatu. Olimpijczyk z Rio de Janeiro, gdzie zajął siódme miejsce.