Przemysław Paszowski: W nowym roku Aleksandra Król jest chyba jeszcze bardziej zadowolona niż dotychczas.
Aleksandra Król: Zgadza się! 2019 rok rozpoczynam z przytupem. Drugie miejsce to świetny prognostyk przed zbliżającymi się mistrzostwami świata.
Co sobie pomyślałaś stając na podium Pucharu Świata? Długo czekałaś na ten sukces.
Wreszcie! – właśnie to sobie pomyślałam (śmiech). Od ostatniego podium minęło kilka lat. W poprzednich sezonach prześladowało mnie natomiast czwarte miejsce. Teraz w końcu wszystko ułożyło się po mojej myśli. Ciężko trenowałem na ten sukces.
>> TRIUMFALNY MARSZ BIAŁO-CZERWONYCH, CZYLI WEEKEND W PIGUŁCE
Drugie miejsce cieszy, ale nie masz jednak poczucia małego niedosytu? Ten finał był do wygrania.
Oczywiście jest niedosyt. Byłam bardzo blisko wygranej, prowadziłam do połowy trasy. Walczyłam jak lwica do ostatniej tyczki, ale nie udało się wyprzedzić Austriaczki. Cieszę się jednak z tego co jest.
Masz dwadzieścia osiem lat, a Claudia Riegler z którą przegrałaś ma czterdzieści pięć. Może to znak, że to co najlepsze dopiero przed tobą? (śmiech)
(śmiech) Może! Jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa. Czuję się naprawdę mocna w tym sezonie.
Teraz tak na serio. W tym sezonie jesteś dość regularna i widać pewną zwyżkę formę. Czy ty też tak to oceniasz?
Rzeczywiście forma jest stabilna, a nawet wzrasta. Wprowadziłam bardzo dużo ryzykownych zmian na ten sezon, a także mocno przepracowałam okres przygotowawczy. Myślę, że to ryzyko się opłaciło i teraz zbieram tego żniwa.
Czy na twoje kolejne podium w Pucharze Świata będziemy musieli czekać równie długo co na to?
Jestem w dobrej formie. Oby taką dyspozycję udało mi się utrzymać przez cały sezon, a zwłaszcza do mistrzostw świata. Nie ukrywam, że pragnę tam powalczyć o wysokie lokaty. Ostatnio byłam ósma, więc pora teraz zrobić jeszcze jeden krok dalej. Czwórka jest na pewno planem minimum, a jak pokazały ostatnie zawody podium jest na wyciągnięcie ręki. Ale zobaczymy. Jestem jednak dobrej myśli.