Przemysław Paszowski: Dobrze pani sypia? Oczekiwanie na olimpijski start nie spędza snu z powiek?
Aleksandra Król: Nie mam większych problemów ze snem. Niemniej jednak, muszę się przyznać, że w snach często śni mi się, że staruje. Tak było podczas zeszłorocznych Mistrzostw Świata, gdzie zajęłam ósme miejsce. Śniło mi się wtedy, że walczyłam o ćwierćfinał. W tym miesiącu takie sny zapewne również się pojawią i oby wyniki nie były gorsze niż wtedy.
Czy podchodzi pani do tych Igrzysk inaczej niż do tych sprzed czterech lat?
Na pewno jestem o cztery lata mądrzejsza. Jednak trzeba pamiętać, że Igrzyska Olimpijskie toczą się własnym torem. O poprzednich Igrzyskach już zapomniałam. Nie obciążam sobie nimi umysłu. Skupiam się na obecnym starcie.
Wynik w Pjongczangu będzie lepszy niż w Soczi? Wówczas tamten występ był chyba daleki od pani oczekiwań.
Poprzednie Igrzyska faktycznie nie były dla mnie udane, lecz stanowiły ogromny bagaż doświadczenia. Teraz umysł podpowiada mi, że będzie dobrze, bo moje wyniki w Pucharze Świata i Mistrzostwach Świata na to wskazują. Jednak nie można zapomnieć że są to pojedyncze zawody i nigdy nic nie wiadomo. Niemniej jestem dobrej myśli.
Z jakimi założeniami jedzie pani do Korei Południowej?
Najważniejsze żeby przebrnąć kwalifikacje. Później w finałach to już całkiem inna sprawa. Jeździ się w parach, a wyścigi równoległe to to co najbardziej mi odpowiada. Wtedy wszystko może się wydarzyć.
Pani start jest dość późno. To chyba nie jest komfortowa sytuacja?
Wręcz przeciwnie! Odległy start, wbrew pozorom jest dla mnie plusem. W tym sezonie praktycznie co tydzień, miałam stary pucharowe. Jest więc to jedyny moment, żeby wypocząć i zregenerować siły na tej jeden start. Tym bardziej, że w tym sezonie zmagałam się z licznymi chorobami. Myślę, że wypoczynek, rozluźnienie, pozwoli naładować w pełni akumulatory, które odpalę podczas tego jednego startu. Jestem dobrej myśli – przed nami dopiero mnóstwo wrażeń i emocji.
Jak będzie wyglądał ten ostatni okres przygotowań?
Mam opcję treningów przed zawodami z jednym z zagranicznych teamów i nie ukrywam, że na pewno z niej z korzystam tuż przed samym startem. To pozwoli mi sprawdzić w jakiej jestem formie na azjatyckich stokach, gdzie jest dość specyficzny śnieg.
Czego życzy się snowboardzistom przed startem?
To trudne pytanie. Nie wiem czego życzyć wszystkim snowboardzistom, może po prostu niech wygra najlepszy w duchu fair play. Wiem natomiast czego życzyła bym sobie: chciałabym podczas tego jednego startu wrócić do młodzieńczych czasów, gdy po prostu jeździłam na desce bawiąc się nią, żeby była radość z jazdy bez kalkulacji – a wtedy na pewno będzie dobrze. Trema bowiem już nie jednego zjadła.