Przemysław Paszowski: Nacieszyłaś się już medalem? Aleksandra Kaleta: Mimo że minęło już trochę czasu od mojego startu i zdobycia medalu, on cały czas tak samo cieszy. Powoli zaczyna docierać do mnie jak duży sukces osiągnęłam, ale jest to już przeszłość. Teraz trzeba patrzeć przed siebie i skoncentrować się na kolejnych startach, aby wypadły one równie dobrze albo nawet i lepiej.
Ale jak rozumiem nie spałaś z medalem? Wielu sportowców tak robi.
Nie, nie spałam. Szczerze mówiąc emocje nie dały mi zasnąć tamtej nocy. Nie docierało do mnie to co się wydarzyło, dopiero nad ranem udało mi się na chwilę usnąć.
Świętowaliście jakoś ten sukces? Myślę, że na Bahamach było ku tego całkiem sporo sposobności.
Po powrocie do hotelu dziewczyny przywitały mnie szampanem, ale niestety z racji tego, że na drugi dzień miały start nie było czasu na uczczenie sukcesu. Na świętowanie przyszedł czas w niedzielę, kiedy wszyscy byli już po zawodach. W międzyczasie medal zdobył również Iwo, więc była podwójna okazja do świętowania, które zakończyło się na lampce szampana.
W ogóle chyba nie łatwo zmotywować się do wysiłku, gdy aż kusi aby poleżeć na plaży.
Na pewno nie łatwo zmotywować się do wysiłku w takim miejscu. Bardzo kusiło aby wyjść na piękną plażę i poopalać się, ale jestem profesjonalistką i wiedziałam po co tu przyjechałam, więc nie było mowy o wylegiwaniu się na plaży przed startem. Na przyjemności i odpoczynek przyszedł czas po zawodach.
Będąc juniorem jest się takim rozdartym między sporem a innymi rozrywkami życia.
W tym wieku nie jest łatwo pogodzić sportu z innymi rozrywkami jak na przykład spotkania ze znajomymi czy nawet wyjazd na wakacje. Oprócz treningów trzeba również znaleźć czas na naukę. Ale przy odrobinie dobrej organizacji jest to możliwe i można znaleźć czas na wszystko.
Na pewno też wielokrotnie miałaś sytuacje, gdy szłaś na trening zamiast powiedzmy na imprezę. Czy łatwo jest dokonywać takich wyborów?
Nie jest łatwo patrzeć, gdy rówieśnicy chodzą na imprezy. Niekiedy sama mam na to ochotę. Ale wtedy odzywa się sumienie, które nie pozwala iść się bawić, a w zamian idę na trening. Doskonale wiem, że jeden odpuszczony trening może zaważyć na końcowym sukcesie w zawodach.
Nie masz poczucia, że przez treningi ucieka ci jakoś najlepszy czas życia?
Nie, nie mam takiego poczucia. Robię to co kocham. Wierzę, że to poświęcenie przyniesie w przyszłości wiele radości. Moim marzeniem jest stanąć na podium Igrzysk Olimpijskich, a bez systematycznej, ciężkiej pracy jest to niemożliwe. Wierzę, że własną ciężką pracą mogę osiągnąć wielkie rzeczy, których rówieśnicy nie są w stanie nigdy dokonać.
A zgodzisz się z opinią, że sportowo jesteś w najlepszym okresie?
Trudno mi powiedzieć. Na pewno znajduję się aktualnie w bardzo dobrej formie. Odniosłam ostatnio dużo sukcesów i był to dla mnie bardzo udany rok. Zdobyłam mistrzostwo Polski juniorów, wicemistrzostwo Polski seniorów, trzy medale Pucharów Europy juniorów i medal mistrzostw świata juniorów. Jednak cały czas wierzę w to, że największe sukcesy są jeszcze przede mną.
Czy zawody na Bahamach były najlepszymi w twoim życiu? Poza jedną walką wszystkie pozostałe rozegrałaś koncertowo.
Na pewno mogę powiedzieć, że jedne z najlepszych w moim wykonaniu. Wzniosłam się na wyżyny swoich możliwości i udowodniłam wszystkim, że potrafię walczyć na równi z najlepszymi oraz z nimi wygrywać. Pokazałam również, że niedawne mistrzostwa Europy były tylko wypadkiem przy pracy.
Żałujesz trochę tej porażki w półfinale? Myślisz, że mogłaś tam wycisnąć coś więcej?
Tak, żałuję. Czułam się w tym dniu świetnie i jak tylko bym doszła do swojego uchwytu to byłabym w stanie wygrać. Ale Takeda była bardzo dobrze przygotowana i do tego nie dopuściła. Jest to zawodniczka ze ścisłej światowej czołówki i była mistrzyni świata kadetów, a w finale pokonała brązową medalistkę tegorocznych mistrzostw Europy seniorów. Pomimo lekkiego niedosytu uważam, że mój brązowy medal jest dużym sukcesem.
Gdzie leży klucz do twojego sukcesu? Bo akurat nikt nie może w twoim wypadku powiedzieć „aaa miała szczęście”.
Uważam, że kluczem do mojego sukcesu jest systematyczna ciężka praca oraz świetne przygotowanie techniczne, motoryczne i mentalne na które pracowaliśmy od kilku miesięcy. Zawdzięczam to wszystko przede wszystkim własnej ciężkiej pracy, trenerowi klubowemu Czesławowi Łaksie, trenerowi kadry Jackowi Kowalskiemu oraz sztabowi szkoleniowemu i drużynie, za co bardzo im dziękuję.
Myślisz sobie, że teraz pokażesz seniorkom kto tu rządzi czy podchodzisz z dużą pokorą do startów wśród najlepszych?
Sądzę, że ten sukces doda mi więcej pewności w swoje umiejętności i łatwiej będzie wejść do rywalizacji wśród seniorów, ale do każdego przeciwnika trzeba podchodzić z szacunkiem i nikogo nie wolno lekceważyć. Do każdej walki należy podejść z wiarą w swoje umiejętności, ale także i pokorą. Bez tego nie da się osiągać sukcesów.
A nie boisz się, że teraz łatwiej będzie o rozczarowanie?
Na pewno apetyt rośnie w miarę jedzenia i łatwiej będzie o rozczarowanie, ale nawet każda porażka uczy i czasem jest potrzebna aby ostudzić głowę. Wierzę we własne umiejętności i w to, że przy ciężkiej pracy kolejne sukcesy przyjdą z czasem.
Sport cię często rozczarowywał?
Jak każdy miałam swoje lepsze i gorsze chwile w sporcie. Gdy takie nadchodziły musiałam zacisnąć zęby i jeszcze mocniej pracować. Po każdej burzy wychodzi słońce, tak samo jest w sporcie. Każda porażka jest początkiem późniejszego sukcesu.
A dlaczego zdecydowałaś się właśnie na judo?
W sumie na judo trafiłam przez przypadek. Wcześniej próbowałam wielu rzeczy, lecz żadna mi nie przypadła do gustu. Judo spodobało mi się od pierwszego treningu. Jest to złożona dyscyplina i każdy trening wygląda inaczej. Judo pozwala mi się rozwijać na wielu płaszczyznach takich jak szybkość, wytrzymałość, siła, gibkość, taktyka.
Za kilka lat też widzisz się w judo?
Tak, dopóki tylko będę miała możliwości będę uprawiała tę dyscyplinę.