Magazyn Sportowiec – wywiady, analizy, komentarze sportowe

Dla większości to horror, dla niej to pasja. Aleksandra Bednarek – podwójna mistrzyni świata w pływaniu lodowym

Aleksandra Bednarek z medalami /fot. archiwum prywatne Aleksandry Bednarek/

Przemysław Paszowski: To na początek podsumujmy. Ile tych medali było w Bledzie i ile z nich zdobyła Aleksandra Bednarek?   

Aleksandra Bednarek: Cała nasza reprezentacja w różnych kategoriach wiekowych zdobyła trzydzieści pięć medali. W kategorii open, czyli tej ogólnej, dziewięć. Ja w tej grupie zdobyłam pięć medali. Złoto na dwieście i sto metrów stylem klasycznym, srebro na pięćdziesiąt metrów klasykiem i dwieście metrów dowolnym, a także brąz w sztafecie 4×25 metrów stylem klasycznym. Ponadto w swojej kategorii wiekowej zdobyłam jeszcze brąz na dwadzieścia pięć metrów klasykiem.

Była pani żabkarską rewelacją tych mistrzostw.

Byłam bardzo zadowolona z tych startów. Na dwieście metrów stylem klasycznym obroniłam tytuł sprzed dwóch lat. Czas, który uzyskałam jest w dodatku rekordem świata. Na sto metrów klasykiem dwa lata temu byłam druga, a teraz sięgnęłam już po złoto. Ponadto też pobiłam na tym dystansie rekord świata. Czego chcieć więcej?

No właśnie dwa sukcesy, ale dwa o zupełnie innym smaku. Który z nich jest dla pani słodszy?

Każdy medal cieszy, ale najbardziej stresowałam się przed występem na dwieście metrów klasykiem. To jest moja koronna konkurencja i bardzo zależało mi na tym starcie. Ale nie ukrywam, że na rezultat na sto metrów stylem klasycznym też dał mi dużo satysfakcji.

Będę jednak drążył ten temat, bo z pani słów wynika, że jednak w sporcie – zresztą podobnie jak i w życiu – najtrudniej jest coś potwierdzać.

To na pewno jest trudniejsze o tyle, że rośnie presja. Broni się przecież mistrzowskiego tytułu. Trzeba nauczyć się nad tym panować i podejść do tego trochę na luzie. Poza tym zawodnicy już wiedzą kim jestem. To wszystko się sumuje i jest naprawdę trudne. Cieszę się jednak, że sprostałam temu wyzwaniu.

To nie są pani pierwsze medale. Czy w związku z tym, nie ma już takiego poczucia rutyny?

Raczej nie. Dużo osób pyta mnie, czy zmieszczę jeszcze te medale w domu. Odpowiadam jednak, że na to zawsze znajdzie się miejsce. Każdy medal jest ukoronowaniem ciężkiej pracy i nigdy nie jest tego za dużo.

Aleksandra Bednarek z medalami /fot. archiwum prywatne Aleksandry Bednarek/

Wobec tego gdzie trzyma medale Aleksandra Bednarek?

Wiszą na karniszu w moim pokoju.

No to chyba niedługo z tych medali zrobi się ładna firanka.

Może tak być (śmiech).

W końcu tych medali jest już chyba kilkadziesiąt.

A nawet więcej. Kiedyś liczyłam wszystkie swoje medale i jest ich ponad sto.

Dla pani pływanie lodowe jest bardziej hobby czy jednak podchodzi pani do tego jak do pełnowymiarowej dyscypliny sportowej? Niektórzy mogą postrzegać ten sport trochę lekceważąco.

Faktycznie sporo osób tak uważa. Wynika to między innymi z tego, że nie jest to jeszcze dyscyplina olimpijska. Jednak ja bardzo poważnie traktuję to co robię. Trenuję dwa razy dziennie po dwie godziny. Do tego dochodzą ćwiczenia na lądzie. To na pewno nie jest tak, że ktoś za darmo dał mi medale. Taki wynik wymaga dużego poświęcenia fizycznego i mentalnego.

Powiedziała pani, że to jeszcze nie jest dyscyplina olimpijska. Wierzy pani, że to się zmieni? Chyba na to się na razie nie zanosi.

Myślę, że jest to realne. Więcej o tym będziemy mówić w przyszłym roku. Nasza międzynarodowa federacja chciałaby wprowadzić wyścig na jeden kilometr na Zimowe Igrzyska. W przyszłym roku podczas mistrzostw świata w Katowicach będą odbywać się konsultacje w sprawie dołączenia naszej dyscypliny jako pokazowej na Igrzyskach.

Z reguły sportowców pyta się o to czy ochłonęli po zdobyciu takiej ilości medali, ale panią to chyba bardziej wypada zapytać czy się pani już ogrzała?

(śmiech) Tak, już tak. Wiadomo, że pozytywne emocje i wspomnienia zostają. Jednak to co było powinno pozostać w sercu, ale w głowie trzeba już skupiać się na kolejnych celach. Bled był, pamiętam, nie zapomnę tego, ale trzeba myśleć o tym, co mnie czeka dalej.

W jakiej temperaturze pływacie podczas zawodów?

Pływamy w wodzie o temperaturze poniżej pięciu stopni Celsjusza.

Czym się różni pływanie w takiej niskiej temperaturze od pływania w wodzie o temperaturze na przykład dwudziestu dwóch stopni?

Jest duża różnica, przede wszystkim w odczuciach. Gdy pływa się w ciepłej wodzie można przepłynąć więcej. Jednak nawet gdy temperatura wody jest wysoka, to podczas płynięcia długiego dystansu po pewnym czasie też odczuwa się chłód. W pływaniu lodowym pływa się co najwyżej jeden kilometr. W naszej dyscyplinie po trzystu metrach stają się trochę sztywną i trzeba umieć sobie z tym poradzić. Po wyjściu z wody potrzeba czasu na zregenerowanie się. Trzeba usiąść w ciepłym pomieszczeniu, zdjąć mokre rzeczy, przykryć się i napić się czegoś ciepło. Po paru minutach jest okej.

Do ciepłego pomieszczenia idziemy prosto z wody?

To zależy kiedy. Gdy jesteśmy bardzo zmarznięci to nie powinno się tego robić. Ja gdy przepłynę do trzystu metrów to wiem, że mogę iść od razu do sauny albo do takich bań z ciepłą wodą. Gdy przepłynę więcej to najpierw muszę ogrzać się w niezbyt ciepłym pomieszczeniu. Nie można robić dużych skoków, bo to niebezpieczne dla organizmu.

Jak można przygotować się do takich zawodów?

Najpierw trzeba się do tego przygotować na basenie. Tam pracuję nad szybkością i techniką. Ale trzeba też przygotować się termicznie. W tym celu raz w tygodniu chodzę na otwarte akweny. Jest to dużo krótszy trening, bo trwa raptem kilka minut. Chodzi jednak o to by mieć regularny kontakt z zimną wodą. Przed samym startem fajnie się rozgrzać. Nie można tylko przesadzić. Mamy się tak rozgrzewać, żeby się nie spocić. Spocony człowiek gorzej reaguje na zimną wodę. Ma nam być ciepło, ale bez przesady. Ja przed startem dodatkowo moczę całą twarz. To sprawia, że łatwiej mi się płynie.

Aleksandra Bednarek na najwyższym stopniu podium /fot. archiwum prywatne Aleksandry Bednarek/

Gdybym ja chciał zostać pływakiem lodowym, co musiałbym zrobić na początek?

Znam ludzi, którzy z dnia na dzień pomyśleli sobie zimą, że zostaną morsem. W środku zimy się przełamali i weszli do takiej wody. Aczkolwiek to trzeba poczuć i chcieć to zrobić. Ja polecam stopniowe przyzwyczajanie się do takiej wody. Ważne jest też to, żeby iść odważnie, gdy się wchodzi do wody. Woda powinna sięgać do klatki piersiowej. Jeśli wchodzi się do kolan i się zatrzyma, to można szybko się zniechęcić, bo to taki newralgiczny punkt. Trzeba też mieć na uwadze to, że ludzie z problemami kardiologicznymi nie powinni wchodzić do zimnej wody.

Czy pływanie lodowe może być niebezpieczne?

Do tej pory nie byłam na zawodach na których komuś coś się stało. Trzeba jednak pamiętać, że pływanie lodowe zaliczane jest do sportów ekstremalnych, dlatego zawsze istnieje ryzyko wychłodzenia. Słyszałam o zawodach, na których kogoś wyciągali, bo nie dawał rady. Ale to już jest kwestia naszych ambicji. My chcemy dać radę więcej, ale nasz organizm w pewnym momencie odmawia. Trzeba znać swoje granice.

Skąd pani przyszło do głowy, aby pływać w lodowatej wodzie?

Dowiedziałam się o tym od Bogusia Ogrodnika, który szukał kogoś do sztafety. Postanowiłam spróbować i tak się zaczęło. Obecnie trenuję w klubie UKS SP 149 Łódź z panią Danutą Jagiełło i Pauliną Zając.

Ile lat trwa już ta przygoda?

Trzeci rok.

Mówiła pani o zniechęceniu, ale rozumiem, że nie miała pani momentu, gdy pomyślała „chyba to nie dla mnie”.

Nie było takich chwil, ale na pewno czasem nie jest łatwo. Trzeba się przełamywać i wychodzić poza strefę własnego komfortu. Ale myślę, że tak jest w każdym sporcie.

Pływanie lodowe to jedno, ale to nie są jedyne pani zainteresowania. Mam wrażenie, że Aleksandra Bednarek jest trochę taką pływacką podróżniczką.

Zgadza się. Jednym z moich celów jest zdobycie potrójnej korony w pływaniu na wodach otwartych. W skład tej korony wchodzi przeprawa przez Kanał Catalina, który przepłynęłam dwa lata temu. On znajduje się między Los Angeles, a wyspą Catalina. Rok temu przepłynęłam wkoło nowojorski Manhattan. To kolejna przeprawa, która wlicza się do korony. Został mi jeszcze Kanał La Manche. Mam nadzieję, że robię to w 2021 roku.

Manhattan, a to ponad czterdzieści sześć kilometry płynięcia, pokonała pani w siedem godzin z hakiem. Czy to się płynie non stop?

Płynie się cały czas. Można robić przerwy na jedzenie i picie, ale nie można wejść na pokład. Mówię co ile chciałabym pić i jeść, a wtedy na sznurku rzuca mi się bidon.

Sprawia to wrażenie katorżniczego wysiłku.

Na pewno jest to gigantyczny wysiłek. Pojawia się wiele kryzysów podczas płynięcia.

Mało kto jest w stanie przebiec maraton, a tutaj mówimy o płynięciu ponad czterdziestu sześciu kilometrów, gdy pływanie samo w sobie jest większym wysiłkiem.

To prawda. Ale to jest piękna przygoda. Mam potem co opowiadać.

Czyli jednak przygoda.

Na pewno fajna przygoda i świetne doświadczenie. Super, gdy mogę gdzieś wyjechać i realizować marzenia.


Aleksandra Bednarek. Pływaczka specjalizująca się w pływaniu lodowym. Multimedalistka mistrzostw świata w tej specjalności. Podczas światowego czempionatu w Bledzie wywalczyła pięć medali w kategorii open, w tym dwa złote. Na swoim koncie Aleksandra Bednarek ma także przepłynięcie Kanału Catalina i opłynięcie nowojorskiego Manhattanu. Jej kolejnym celem jest pokonanie Kanału La Manche. Studentka Politechniki Łódzkiej.