Awans Ewy Swobody do finału mistrzostw świata byłby zaskoczeniem, ale po naszej zawodniczce oczekiwaliśmy jednak lepszego występu niż ten, który zaprezentowała. Niepokój wzbudziły już eliminacje, ale półfinał spotęgował te uczucia. Ewa Swoboda w swoim biegu była dopiero szósta z czasem 11,27. W tym sezonie Polka biegała już zdecydowanie szybciej.
Po starcie nasza sprinterka narzekała na zmęczenie. Ma jednak do tego prawo, bo ten sezon był dla niej wyjątkowo długi. Mimo nieudanego startu na mistrzostwach świata należy zapisać go na plus. W tym roku Polka pobiła swój rekord życiowy, a także została młodzieżową mistrzynią Europy oraz halową mistrzynią Europy na 60 metrów.
O ile jednak przeciętny występ Swobody był brany pod uwagę, o tyle Adam Kszczot zawiódł. Polak, który z dwóch poprzednich mistrzostw świata wracał z medalem, już w eliminacjach wzbudził nasze obawy. W półfinale nie było lepiej. Wesley Vazquez narzucił mocne tempo, a rywale mieli problem, żeby mu sprostać. Adam Kszczot, do czego nas przyzwyczaił, długo trzymał się końca stawki. Tym razem jednak zabrakło przyspieszenia na ostatnich metrach i skończyło się na szóstym miejscu. Na obronę Polaka można jednak powiedzieć, że jego przygotowania do mistrzostw były jednak zaburzone.