Karol Zalewski w tym sezonie legitymuje się najlepszym czasem na 400 metrów ze wszystkich Polaków. Mimo to nie znalazł się w kadrze na mistrzostwa świata w Dausze. Indywidualnie nie wystartuje, ponieważ nieoczekiwanie nie otrzymał zaproszenia od IAAF, choć miejsce w rankingu by na to wskazywało.
Duże kontrowersje wzbudził natomiast fakt, że Karol Zalewski nie otrzymał nominacji do sztafety mieszanej 4×400 metrów. 26-latek tłumaczył to niezbyt dobrymi relacjami z trenerem Józefem Lisowskim. „Zamiast mnie powołany został jego zawodnik, który w bezpośrednim starciu nigdy ze mną nie wygrał” – pisał zawodnik, mając na myśli Łukasza Krawczuka.
Karol Zalewski skrytykował też Lisowskiemu, za to, że ten złożył na niego skargę do federacji. Miała ona dotyczyć spóźnienia na Drużynowe Mistrzostwa Europy. Zawodnik stanął za to przed komisją dyscyplinarną, co odebrał jako próbę zablokowania jego wyjazdu do Dauhy.
Do kontrowersyjnych słów Zalewskiego, w rozmowie ze sport.pl odniósł się Krzysztof Kęski. Dyrektor sportowy PZLA ocenił, że zawodnik nie został powołany ze względu na obecną dyspozycję, a także brak przydatności do sztafety mieszanej. Kęski odrzucił też zarzut biegacza, jakoby o wszystkim decydował Józef Lisowski. „Trener przedstawił wniosek odnośnie składu. Zrobił to po mistrzostwach Polski. Do jego propozycji faktycznie się przychyliliśmy. Ale po naradzie. Uczestniczyliśmy w niej ja jako dyrektor sportowy związku, wiceprezes ds. szkoleniowych i trenerzy z bloku sprintu. Następnie sprawę przedyskutował zarząd, gdzie jest siedmiu ludzi. To są ludzie myślący, a nie ślepo wykonujący czyjeś życzenia” – stwierdził w rozmowie ze sport.pl
„Były argumenty merytoryczne mówiące, że dyspozycja Karola nie jest dobra, a do dyspozycyjności, która jest też bardzo ważna, są duże zarzuty” – dodał Kęski. Dyrektor sportowy zarzucił też Zalewskiemu, że ten przyjechał na Drużynowe Mistrzostwa Europy o dzień później niż miał dojechać. „Dotarł na miejsce dopiero w południe w dniu startu. Po trzygodzinnej podróży. I po powrocie z zagranicy dzień wcześniej. Jego przydatność startowa była równa zeru” – skomentował dyrektor sportowy w rozmowie ze sport.pl Tę sytuację Krzysztof Kęski wskazał też jako jeden z powodów braku powołania dla Zalewskiego.
Dyrektor sportowy broni też decyzji Józefa Lisowskiego o postawieniu w sztafecie na Łukasza Krawczuka. „Jest zawsze dyspozycyjny, wielokrotnie uczestniczył w zawodach, zajmował dobre miejsca, nawet zdobywa medale. (…) Ma bardzo dobry rekord życiowy. A w sztafecie wielokrotnie potrafił pobiec bardzo dobrze. Umie się odnaleźć w przepychankach, w walce o miejsce” – stwierdził.
źródło: sport.pl