Szymon Kastelik: Lekkoatletów mamy mocnych. Każdy o tym wie. Ale spodziewał się pan, że wygrają z tak wielką przewagą?
Paweł Januszewski: Przede wszystkim cieszę się, że Polacy udźwignęli ciężar tych oczekiwań. O tym, że jesteśmy faworytami wskazywała przede wszystkim historia i drugie miejsce, które ostatnio zajęliśmy. Do tego wyniki uzyskiwane dotychczas przed pojedynczych sportowców. Jak to w sporcie bywa, nie zawsze jeden plus jeden daje dwa. W naszym przypadku wyszło nawet trzy. Nie było właściwie momentu zagrożenia. Poza niektórymi wyjątkami, Polacy wykorzystali doskonale swoją szansę i atut publiczności. Najprawdopodobniej kibice lekkoatletyki nie widzieli jeszcze takiego spektaklu.
Liderzy naszej reprezentacji nie zawiedli. Jednak kto zaskoczył najbardziej z drugiego szeregu?
Na przykład Krystian Zalewski rozegrał swój bieg doskonale. Zaskoczył mnie też Piotr Małachowski. Oczywiście trudno w jego przypadku mówić o drugim planie (śmiech), natomiast zaskakująca była ta jego przyjemność z rzucania. Dawno nie widziałem w nim tego. Dowodem jest to, co zrobił w ostatniej serii. Przecież wcześniej to rywale wykręcali takie numery Piotrkowi. Nie wiem czy Sofię Ennaoui można określić zawodniczką drugiego planu. Jednak jej styl, w jaki poprowadziła swój bieg taktycznie, pozostania w mojej pamięci. Sądziłem, iż nie utrzyma zwycięstwa do końca. Swoją szansę ładnie wykorzystał Patryk Dobek, chociaż też był wymieniany w roli faworytów.
Jak już jesteśmy przy biegach. Eksperci twierdzą, że Ewę Swobodę stać na nowe rekordy. W sobotę trochę wiatr jej przeszkadzał. Co pan o tym sądzi?
Myślę, że budowa ciała Ewy raczej pomogła jej biegać w tych warunkach. Jej pierwsze kroki w karierze to 60 metrów i to widać. W jej przypadku nie uważam, że wiatr jakoś przeszkadzał. W tym biegu było wszystko. Dobre wyjście, czego nie można powiedzieć o eliminacjach. Technicznie też było dobrze. Również dobrze finiszowała. W przyszłości może poprawić swój czas.
Jak ocenia pan sytuację z Remigiuszem Olszewskim? Sędziowie mieli rację z tą dyskwalifikacją?
To jego wahnięcie widziałem od razu. Staram się nie polemizować z sędziami. To niczego nie daje. Nie było za dużo czasu na analizę. Ponadto mieli do dyspozycji wszystkie urządzenia. Warto wspomnieć, że nie jedna osoba podejmuje się takich ocen. Nie jest też sztuką zdyskwalifikować gospodarza, więc sędziowie byli poddani dodatkowej presji. Nasz zawodnik musi po prostu wyciągnąć wnioski. To jest sport, a nie uliczne bieganie, w którym robimy co chcemy. Aczkolwiek widziałem podobne ruchy w innych startach.
No właśnie w tym jest problem, że wcześniej były podobne sytuacje.
No… były…
Jakoś wtedy sędziowie nie wyciągali konsekwencji.
Raz podejmują takie, a raz inne decyzje. Powtórzę, trudno z tym się kłócić.
Nasi lekkoatleci są w dobrej formie. Tylko czy nie wypalą się do mistrzostw świata? Dotychczas były rozgrywane właśnie teraz, ale w tym roku odbędą się dopiero za półtora miesiąca.
Mają swoich trenerów. Sami też posiadają świadomość tego, kiedy są mistrzostwa. Musimy komuś ufać i polegać na czyjeś wiedzy. Uważam, że próbujemy trochę dyskredytować nasze sukcesy. Jak Polacy osiągają sukcesy na hali, to mówi się „a to tylko hala”. Albo „no tak, to mistrzostwa świata, ale przed Igrzyskami, więc nie wszyscy podchodzą do tego na serio”. Kibicom na stadionie Zawiszy w ubiegły weekend nic lepszego nie mogło się zdarzyć. Kibicom przed telewizorami nic lepszego nie mogło się zdarzyć. Całej polskiej lekkoatletyce nic lepszego nie mogło się zdarzyć. Żaden z zawodników zapewne nie zakłada, że teraz pokazał wszystko. Mówimy o zawodowcach. Nasi reprezentanci wiedzą, że ich przyszłość nie zależała od występu w Bydgoszczy. Będą musieli się wykazać na mistrzostwach, aby dostać stypendium i powołania w przyszłym roku.
Paweł Januszewski. Były lekkoatleta. Mistrz Europy na 400 metrów przez płotki z 1998. Wicemistrz Europy na tym samym dystansie z 2002 roku. Piąty zawodnik mistrzostw świata z 1999 roku i szósty Igrzysk Olimpijskich w Sydney. Jego karierę zahamowała kontuzja.