Dorota Borowska ma 23 lata i ma spore szczęście. Gdyby bowiem urodziła się kilka lat wcześniej mogłaby w ogóle nie wystąpić na Igrzyskach. Wszystko dlatego że kobiece kanadyjki zadebiutują na olimpijskich wodach dopiero w Tokio. Polka skorzystała więc na parytetach forsowanych przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Kanadyjkarka nie kryje się, że coraz częściej myśli o Igrzyskach Olimpijskich w Tokio. „Co więcej, marzę o złotym medalu z tej imprezy. Będziemy pracować tak ciężko i odpoczywać tak skutecznie, że będziemy w stanie o to walczyć” – mówiła „Magazynowi Sportowiec” już rok temu.
Dorota Borowska przyznaje przy tym, że nie boi się rzucać takich mocnych słów. „Marzenia są siłą napędową do realizacji wyznaczonych celów. Jeśli miałabym marzyć tylko o Igrzyskach to zaraz po kwalifikacjach miałabym cel już za sobą. Później mogłoby mi zabraknąć motywacji do dalszej pracy. A jeżeli cel jest tak duży, to nie mogę sobie pozwolić na małe marzenia. Duży cel wymaga wielkich marzeń” – stwierdza zawodniczka.
Te wypowiedzi nie są bynajmniej pobożnymi życzeniami, a realną oceną sytuacji. Dorota Borowska już wielokrotnie udowadniała, że potrafi walczyć i osiągać wielkie sukcesy. W gronie młodzieżowców od dawna deklasuje rywalki na świecie i w Europie. W tym roku Polka indywidualnie został mistrzynią Europy i świata do lat 23. Gdy w Racicach okazywała się najlepsza na kontynencie, zamiast świętować zastanawiała się co można jeszcze zrobić lepiej. „Muszę zacząć jak najszybciej pracę nad tymi słabszymi elementami” – mówiła. Bardziej zadowolona była zdobyciu tytułu młodzieżowej mistrzyni świata. „Było mega. W końcu czułam to coś” – relacjonowała.
Dorota Borowska i Sylwia Szczerbińska na podium
Dorota Borowska to jednak nie tylko świetne wyniki w kategoriach juniorskich czy młodzieżowych. To również doskonałe rezultaty uzyskiwane w gronie seniorek. Rok temu Polka została wicemistrzynią Europy, a także wywalczyła brąz na mistrzostwach świata. Do tego doszło jeszcze wicemistrzostwo świata w nieolimpijskiej dwójce razem z Sylwią Szczerbińską. Kanadyjkarka pytana czy spodziewała się takich sukcesów odpowiedziała krótko: „takie były założenia na ten sezon”.
Także w tym sezonie 23-latka nie zawodzi. Na Igrzyskach Europejskich w Mińsku, które miały zarazem rangę mistrzostw Europy, zajęła trzecie miejsce. Mogłoby być jednak o wiele lepiej, gdyby nie trudne warunki na torze. „Po wyścigu niedosyt był duży. Zwłaszcza że wiem, że byłam w stanie walczyć o złoto. Zabrakło trochę szczęścia i odpowiedniej pogody. Warto zauważyć, że we wszystkich indywidualnych konkurencjach w kanadyjkach na podium stały osoby wiosłujące po lewej stronie. Wyjątkiem byłam jedynie ja i Alena Nazdrowa” – mówiła Dorota Borowska.
Nie od dziś wiadomo, że podczas najważniejszych imprez liczą się nie tylko umiejętności, ale też mocna głowa. To czy Polka ją ma zweryfikują właściwie dopiero Igrzyska, ale trudno nie oprzeć się wrażeniu, że Dorota Borowska w ostatnich latach okrzepła. Sama zresztą to przyznaje. „Pierwsze starty na arenie światowej były dla mnie dużym wyzwaniem zarówno fizycznym jak i psychicznym. Teraz już jest coraz lepiej. Zaczęłam radzić sobie ze strachem, który miałam na ważnych zawodach. Poza tym często ocierając się o medal nauczyłam się walczyć do końca. To przynosi efekt w wynikach” – tłumaczy.
Dorota Borowska i trener Mariusz Szałkowski /fot. archiwum prywatne zawodniczki/
Polska kanadyjkarka ma też oparcie w osobie szkoleniowca. „Mam najlepszego trenera Mariusz Szałkowskiego. Współpracuję z nim od początku swojej przygody ze sportem i to właśnie jemu zawdzięczam wszystkie sukcesy” – mówi. Rok temu stwierdziła również, że jeśli trener uważa, że można coś zrobić, to znaczy, że można. Po każdych zawodach Dorota Borowska podkreśla, że najważniejsze dla niej jest nowe doświadczenie. „Tego brakuje mi najbardziej. Dziewczyny są bardziej doświadczone i opływane” – oceniała rok temu.
Kajakarze i kanadyjkarze najważniejszą imprezę sezonu mają jeszcze przed sobą. Jednak niezależnie od wyników uzyskanych na mistrzostwach świata, śmiało można powiedzieć, że Dorota Borowska to przyszłość polskiego kajakarstwa. I nawet jeśli nie uda się w Tokio, to w Paryżu lub w Los Angeles może dostarczyć nam wiele radości. „Nie chcę robić wokół siebie szumu. Chciałabym, aby to efekty przynosiły hałas” – mówi nasza nadzieja.