Szymon Kastelik: Gdyby nie kontuzja Mateusza Biskupa, to raczej nie byłoby waszego złotego duetu z Fabianem Barańskim?
Mirosław Ziętarski: Prawdopodobniej nie. Tak się złożyło, że w ubiegłym roku na regatach Mateusz podczas rozgrzewki doznał kontuzji pleców. Trener musiał zdecydować na szybko o tym, że wystąpię z Fabianem. Wygraliśmy wówczas niespodziewania w dwójce podwójnej. Następnie Fabian wszedł do seniorów na poważnie i trener dał nam kolejną szansę. I jakoś odnaleźliśmy się w tym zestawieniu.
Czyli współpraca na treningach układała się wzorowo?
Obóz przed Mistrzostwami Europy układał się bardzo dobrze. Potrafiliśmy się dogadać zarówno na wodzie, jak i na lądzie.
A czuł pan jakąś niepewność związaną z Fabianem Barańskim, który dopiero wkracza w świat dorosłego sportu?
Przyznam, że przed półfinałem i finałem Mistrzostw Europy bałem się, iż to będzie za duży stres dla Fabiana. Wiadomo, najważniejsze wyścigi o medale, a on dopiero debiutował na imprezie tej rangi. Ale poradził sobie wyśmienicie z presją. W półfinale płynął pewnie i wiedziałem, iż Fabian zaprezentuje się dobrze również w ostatnim wyścigu.
Nie potrzebował wsparcia psychicznego od bardziej doświadczonego kolegi?
Oczywiście próbowałem nie narzucać mu żadnej presji. Robiłem wszystko, aby panowała bardziej luźna atmosfera. Nie stresowaliśmy się niepotrzebnie. Może to też motywowało Fabiana do tego, żeby wykonać plan na 100 procent.
Ostatecznie ten złoty medal Mistrzostw Europy uznaliście za miłą niespodziankę?
Nie spodziewaliśmy się na początku, że możemy zdobyć jakikolwiek medal. Faktem jest, że na treningach osiągaliśmy dobre wyniki, które pozwalały myśleć o wysokich miejscach. Jednak kwestia złotego medalu wydawała nam się nierealna. Zwłaszcza, że startowali z nami mistrzowie i wicemistrzowie świata z zeszłego roku. Półfinałowy bieg popłynęliśmy bardzo dobrze. I dopiero wtedy zaczęliśmy wierzyć w to, że złoto jest na wyciągnięcie ręki.
Zatem było jednak takie przeczucie, iż złoto jest blisko.
Było to przeczucie, ale dopiero później. Mieliśmy 3 starty. Na przedbiegu pojechaliśmy dosyć średnio. Dopiero półfinał wyszedł nam znakomicie. I wtedy faktycznie czuliśmy, iż jesteśmy wystarczająco mocni.
Mimo tego sukcesu, to nie wie pan, czy popłyniecie razem na Mistrzostwach Świata?
Sytuacja jest trochę zawiła. Zbliża się Puchar Świata w Poznaniu. Tam wystartuję w dwójce z Mateuszem Biskupem, który powrócił. To z nim regularnie występowałem przez ostatnie dwa lata i również mieliśmy bardzo dobre wyniki oraz medale. W zeszłym roku na Mistrzostwach Europy mieliśmy trochę pecha i zajęliśmy 4. pozycję. Zaś na Mistrzostwach Świata pochorowaliśmy się trochę i byliśmy 8.
Kiedy będzie wiadomo z kim popłynie pan na MŚ?
Prawdopodobnie właśnie po występie w Poznaniu. W tej chwili poprzeczka jest postawiona bardzo wysoko. Jeżeli miałbym wystartować z Mateuszem, to musimy wygrać najbliższe zawody i zanotować jeszcze lepszy czas. Tak naprawdę wystartuję z osobą, z którą będę miał szybszy bieg.
Właśnie przez to, że zaraz rozpocznie się walka o Igrzyska Olimpijskie, to chciałbym zapytać się o te poprzednie. Czy znienawidzone przez wszystkich 4. miejsce w RIO było główną motywacją do treningów podczas ostatnich sezonów?
Na pewno była to jakaś motywacja. Nie ma co tego ukrywać. Mało zabrakło do medalu. Był na wyciągnięcie ręki. To dało do zrozumienia, że wystarczy jeszcze bardziej zaangażować się w treningi i można wywalczyć krążek na igrzyskach. W czwórce albo w dójce. Ja raczej stawiam na dwójkę w tej chwili.
Jest szansa na to, że ujrzymy kiedyś pana w czteroosobowej osadzie?
Szansa jest na pewno. Ale raczej na najbliższych Igrzyskach nie dojdzie do tego.