Polska przystępowała do meczu z Izraelem po wysokiej wygranej nad Kosowem. Położenie naszych rywali było zgoła odmienne, ponieważ w pierwszej kolejce przegrali z Niemcami. Na korzyść biało-czerwonych przemawiały także statystyki. Izraelska drużyna uchodzi za kopciuszka europejskiego handballu, a na Mistrzostwach Europy grali pierwszy i ostatni lat szesnaście lat temu. Dodatkowo większość zawodników gra w rodzimej lidze uznawanej za dość słabą. W związku z tym to Polacy byli zdecydowanym faworytem tego spotkania.
Na boisku nie było jednak widać zdecydowanej przewagi naszych szczypiornistów. Polacy co prawda jako pierwsi wyszli na prowadzenie, ale Izraelczycy szybko wyrównali. W kolejnych minutach mecz toczył się bramka za bramkę. Nieco lepiej prezentowali się jednak Izraelczycy, którzy momentami wychodzili nawet na prowadzenia. W drugim kwadransie meczu podopieczni Piotra Przybeckiego nieco się rozkręcili i objęli kilkupunktowe prowadzenie. Niestety zaraz po tym w poczynania biało-czerwonych wkradły się błędy. W konsekwencji w 24. minucie Izraelczycy doprowadzili do stanu 9:9. Impas w grze biało-czerwonych przełamał dopiero dwie minuty później Arkadiusz Moryto. Polacy na prowadzeniu nie byli jednak długo. Już po chwili Izraelczycy wyrównali, a potem wyszli na jednobramkowe prowadzenie. W ostatniej minucie pierwszej części Jan Czuwara dwukrotnie doprowadzał do remisu. Ostatecznie I połowa nieoczekiwanie zakończyła się rezultatem 12:12.
Drugą połowę w naszej bramce zaczął Piotr Wyszomirski. I zaczął nieźle, bo wyłapał dwie pierwsze piłki. W 32. minucie prowadzenie Polsce dał Michał Daszek. Izraelczycy skutecznie odrabiali straty, ale w 37. minucie biało-czerwoni wyszli na trzypunktowe prowadzenie. Izraelczycy nie potrafili odnaleźć się w tej sytuacji i złapali dwa wykluczenia. Mimo gry w czwórkę to rywale zdobyli bramkę i doprowadzili do wyniku 15:17. Chwilę później, grający w komplecie Izraelczycy doprowadzili już do remisu.
Gra Polaków zaczęła wyglądać bardzo źle. Tymczasem nasi rywale złapali wiatr w żagle. Mecz znowu zaczął się toczyć bramka za bramkę. W 46. minucie Polska wyszła ponownie na dwubramkowe prowadzenie za sprawą Michał Daszka. Podopieczni Piotra Przybeckiego utrzymywali przewagę, ale Izraelczycy nie tracili kontaktu. Niespełna 90 sekund przed końcem Izraelczycy doprowadzili do remisu 24:24. Sytuacja biało-czerwonych stała się bardzo trudna. W ostatniej minucie Polacy próbowali zdobyć bramkę, ale nie byli w stanie. Rywale natomiast przechwycili piłkę i Yosef Appo dał końcowy triumf Izraelowi.
Dzisiejsza porażka nie przekreśla naszych szans na awans, ale wyraźnie je komplikuje. Dziś wieczorem w naszej grupie jeszcze mecz Niemcy – Kosowo.